sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 4


Czyli dobre złego początki




Rozpoczynał się przepiękny letni poranek. Złote niczym dyniowy sok słońce wschodziło właśnie na bezchmurny nieboskłon. Lekkie rześkie powerze pachniało jaśminem i skoszoną trawą. Zapowiadał się przepiękny dzień.
Kilka zabłąkanych promieni słonecznych wpadło do przez ciemne, ciężkie zasłony i oświetliło nieco bladą twarz śpiącego na ogromnym łożu mężczyzny.
Draco niechętnie otworzył oczy.
Usiadł powoli na łóżku rozglądając się na około i zastanawiając czy to wszystko co się zdążyło wczoraj to był tylko piękny sen czy też prawda. Spojrzał na leżące na oparciu fotela ubrania. Tak. Dokładnie tak był ubrany w tym pięknym śnie, w którym to ojciec przyprowadził mu anioła i powiedział że to będzie jego narzeczona. 

Więc to nie był sen - pomyślał podchodząc do okna i odsłaniając zasłony.

Na jego zwykle poważnej, posągowej twarzy pojawił się zarys tak dawno nie widzianego szczerego uśmiechu. 
Życie jako Śmierciożerca wymagało wielu wyrzeczeń, więc po ukończeniu Hogwartu w ciągu ostatnich kilku lat życie młodego dziedzica było niezwykle ponure i monotonne. Zabijanie, praca, patrzenie na cierpienia innych, ukrywanie swojej przynależności do Śmierciożerców, użeranie się z natrętnymi rodzicami i znowu praca. Przez jakiś czas to miało jakiś, chociaż najmniejszy sens, ale po tej akcji z Asterią stało się całkiem bezsensowne.
Jednak żal już miną. Zaczynał właśnie wszystko od nowa.
Dzisiaj Liby miała się tu przeprowadzić, a Draco wprost nie mógł się doczekać mieszkania z nią i miny Astorii i Dafne na dzisiejszym przyjęciu zaręczynowym.
Kto by pomyślał, że jego ojciec może mu znaleźć tak piękną i uroczą narzeczoną?
Liby była jak spełnienie wszystkich marzeń. Jak tak przysłowiowa wisienka na torcie, jak krem w kremówce, jak sos w Lazanii... Jak....
Od tych kulinarnych porównań Draco poczuł jak burczy mu w brzuchu.
Malfoy narzucając na siebie szlafrok udał się na południowe śniadanie. Pewnie zastanawiacie się kto normalny jada śniadanie w południe. No właśnie Draco Malfoy tak jada gdy nie musi iść do pracy. No, bo kto mu zabroni? Teraz miał urlop z powodu ślubu, więc mógł się wyspać za ostatnie kilka lat.
Przy ostatnim ślubie nie brał urlopu, więc Minister Magii był zdziwiony, że jego najmłodszy i najlepszy szef Departamentu Tajemnic, który pracował niemal bez przerwy przez ostatnie kilka lat nagle bierze urlop i to z powodu jakiejś kobiety, ale oświadczył, że przyjdzie zarówno na ślub jak i na przyjęcie zaręczynowe.
- O! Panicz Malfoy. Już Pan wstał? - zdziwiła się ubrana w skromną, szarą sukienkę skrzatka krzątająca się po kuchni.
- Też się cieszę że cię widzę, Lukrecjo - powiedział dość łagodnie mężczyzna, zasiadając na wysokim krześle przy blacie.
Skrzatka wytrzeszczyła ze zdumienia swoje i tak już ogromne oczy.
Jej Pan jeszcze nigdy nie był dla niej taki miły.
- T-to ja może podam śniadanie... - wymamrotała zabierając się za robienie tostów.
Na blacie stołu Draco zobaczył dzisiejszy numer Proroka Codziennego. Na otwartej stronie widniała krótka notatka z rubryki towarzyskiej:


Kolejny ślub, kolejne zaskoczenie, kolejna narzeczona.





       
         Znany wszystkim dziedzic fortuny Malfoyów, Draco Malfoy (20 l.) ogłosił niedawno swoje zaręczyny. Z tej też okazji dziś w Malfoy Manor będzie wyprawione przyjęcie.  Już można powiedzieć że będzie to najprawdopodobniej jedno z najgorętszych i najbardziej elitarnych wydarzeń tego roku
Dziś wieczorem zbierze się tam cała śmietanka. Z poufnych źródeł wiemy że ma się tam pojawić sam Minister Magii, Rufus Scrimgeour.
         Nikt jednak nie wie kim jest owa tajemnicza narzeczona Panicza Malfoy'a. Wiemy z poufnych źródeł iż jest ona córką podejrzanego o śmierciożerstwo Hogwarckiego nauczyciela Eliksirów, Severusa Snape'a.
Czy porwie ona tłumy, czy nie spodoba się podobnie jak jej poprzedniczki - Panna Parkinson i najmłodsza Panna Greengees?
         Wątpią w to nie tylko czytelnicy Proroka, ale i przyjaciele przyszłego Pana Młodego.
"Ja to się zastanawiam czy on w ogóle się kiedyś ożeni. Sam osobiście nie znam kobiety, która dałaby radę go ujarzmić." - zdradza nam Blaise Zabini, wieloletni przyjaciel Dracona.
Tak więc pozostaje pytanie - Czy tajemnicza Panna Snape dokona cudu i da radę ujarzmić sławnego kobieciarza jakim niewątpliwie jest Draco Malfoy?



Pisała: Rita Skeeter



Draco uśmiechnął się tylko pod nosem i w niezmiennie dobrym nastroju zabrał się za swoje ukochane tosty z dżemem. Zaraz po śniadaniu ubrawszy się wcześniej udał się przejść po pięknych ogrodach otaczających dworek.
Godzinę później Lucjusz i Narcyza wrócili ze swoich wspólnych, cotygodniowych zakupów na Pokontnej. Nie kupili zbyt wiele, jedynie matka Dracona odebrała kilka swoich nowych sukienek od Madame Malkin, ale mimo to byli w równie wspaniałych humorach co ich syn.
Draco zrozumiał, że wszyscy zapewne wypytywali ich o przyszłą synową.



*****

Blondwłosy mężczyzna był zmuszony, by wysłuchać przy obiedzie kilka całkowicie zbędnych i skrajnie irytujących uwag ojca o tym jak ma się odnosić do Liby i traktować na dzisiejszym przyjęciu. Lucjusz nie omieszkał także wypomnieć mu to jak ostatnim razem zabrakło mu języka przy dziewczynie i skarcić za to. Draco ledwo wytrzymał żeby mu czegoś nie odpyskować. Na bogów, przecież on był dorosły! Nie potrzebował słuchać co i jak ma robić, a tym bardziej nie życzył sobie żeby ktoś go pouczał.
Chwilę później na kolejną próbę jego wytrzymałość wystawiła nadopiekuńcza Narcyza, która przeprowadziła długi wygład na temat tego, że jej synek źle się odżywia i ostatnio słabo coś wygląda.

Już niedługo... Wyprowadzą się po ślubie... Znikną... - powtarzał sobie w myślach, gdy ich słowa irytowały go coraz bardziej.

Tak. Ślub i wyprowadzka rodziców to było jedyne co go teraz mogło powstrzymać od wybuchu.
Przed kolejnym wywodem ojca na temat kobiet uratował młodego dziedzica dzwonek do drzwi.
- Lukrecjo! - zawołała Lucjusz. - Otwórz natychmiast.
- Nie podoba mi się to... Jeszcze możesz się wycofać. - usłyszeli po chwili jak zwykle niezadowolony głos Severusa. Jednak tym razem było w nim coś jeszcze... Jakby ostrzeżenie.
- Daj spokój, Tatuśku. Wszystko będzie dobrze. Denerwujesz się bardziej niż ja - uspokajała ojca Liby z nieukrywanym rozbawieniem.
Zarówno młodszy jak i starszy Malfoy uśmiechnęli się pod nosem słysząc jej głos.
- Dzień Dobry! - przywitała ich promiennie Liby od progu wprowadzona wraz z ojcem do salonu przez Lukrecję.
Wyglądała jak zwykle olśniewająco ubrana w luźną, białą bluzkę na ramiączkach ze sporym dekoltem odsłaniającym jej niezbyt duże piersi trzymane przez prześwitujący przez biały materiał czarny, koronkowy stanik o skąpym kroju. Na dole natomiast miała jeansowe, króciuteńkie szorty potargane u dołu.
Draco patrząc na nią uśmiechną się rozmarzony jakby nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Jednak tym razem miał zamiar zachować spokój i oczarować Liby choć w połowie tak bardzo jak ona oczarowała jego gdy tylko za pierwszym razem przekroczyła próg ich salonu.
- Miło cię znów widzieć, Moja droga. - Uśmiechnął się znacząco do dziewczyny Lucjusz uprzedzając tym samym swojego syna..
Zirytowany Draco przeklął cicho pod nosem i wywrócił znacząco oczami Na co widząca wszystko Snapeówna prychnęła stłumionym śmiechem. Młody arystokrata uśmiechnął się wówczas nieznacznie, szczerze zadowolony z faktu, że jako jedyna ze znanych mu kobiet nie zwraca zbytniej uwagi na jego ojca, który okazywał wręcz w mniemaniu Dracona niezdrowe zainteresowanie przyszłą żoną syna.
Jednak sądząc po minach Severusa i Narcyzy można było stwierdzić, że nie tylko Draco odniósł takie wrażenie.
- To ja się już będę zbierać - oznajmił przerywając nagle ciszę Severus,
- Oh! Jaka szkoda.... Może jednak zostaniesz jeszcze na przyjęcie, Severusie - poprosiła Narcyza pilnując żeby usłyszał to jej mąż, który aktualnie mierzył rozbierającym wzrokiem sporo od niej młodszą Snapeównę.

Znowu to samo - pomyślał z kwaśną miną blondyn. - Wiecznie ubiegająca się o uwagę i zazdrość męża matka i ojciec oglądający się za wszystkimi co ładniejszymi kobietami. Jakie to typowe...

- Myślę, że świetnie sobie poradzicie beze mnie - oznajmił chłodno Severus przyzwyczajony, że Narcyza robi do niego słodkie oczka tylko dlatego żeby wzbudzić zazdrość jego przyjaciela.
Spojrzał w bystre, czarne oczy swojej córki. Błyszczały. Błyszczały ze szczęścia. Może się pomylił... Może sobie tu poradzi... Może się odnajdzie w tym specyficznym światku... A może nie, ale wiedział, że musi jej pozwolić żyć własnym życiem i podejmować własne decyzje.

To zrobiłaby Aria.. Tego by chciała... - pomyślał Severus uspokajając swoje wyrzuty sumienia spowodowane tym, że ją tu zostawia. - Na Merlina... Jakie one są do siebie podobne...


Severus miał w zupełności rację. Liby wyglądała zupełnie jak jej matka. Jedyne co je różniło to kolor oczu i włosów, gdyż Aria była błękitnooką blondynką. Obie również miały rzadko spotykaną cechę ciągłego wpadania w kłopoty i plątania swojego życia mimo dobrych chęci. Zapewne dlatego że w decyzjach nie kierowały się chłodną kalkulacją.
Była jeszcze jedna rzecz przez którą Severus bał się o Liby. Miała niemalże we krwi zakochiwanie się w niewłaściwych osobach. Podobnie jak jak jej matka, jej ojciec, obie babcie i reszta rodziny.
Liby zdawała sobie z tego sprawę jednak bagatelizowała tę tendencję, która jak się miała dowiedzieć dzisiejszego wieczoru miała dać o sobie znać.



***

- A tu, Moja droga jest wasza sypialnia - wyjaśniła na koniec oprowadzania Liby po domu Narcyza, gdy obie kobiety znalazły się w największej sypialni w całym Malfoy Manor.
Dziewczyna spojrzała badawczo na wielkie małżeńskie łoże po czym zawiesiła nieco spłoszone spojrzenie na swojej przyszłej teściowej, która nawet nie zaszczyciła jej spojrzeniem tylko wskazała na jedną z dwóch dużych szaf.

- Tu będziesz trzymać swoje ubrania, a przynajmniej te najbardziej potrzebne. Twoją garderobę już ci pokazałam - dodała kobieta znudzonym tonem całkowicie ignorując swoją przyszłą synową.
Narcyza nie należała do sympatycznych, ani empatycznych osób jednak rozumiała obawy Liby. Po prostu nie lubiła jak się jej przeszkadzało i do kwestii sypiania z jej synem miała przejść później.
Wyszła szybkim, dostojnym krokiem z sypialni syna, a zaraz za nią podreptała coraz bardziej niezdecydowana Liby. Narcyza zatrzymała się dopiero przed regałem stojącym kilka drzwi od sypialni w której przed chwilą były. Pani Malfoy wyciągnęła różdżkę po czym stuknęła nią kilka razy w ścianę nieopodal regału.
- Alohomora - powiedziała i w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą była pusta ściana pokryta elegancką tapetą pojawiły się masywne, dębowe drzwi, takie same jak te prowadzące do każdego innego pomieszczenia. Liby rozejrzała się naokoło po korytarzu zastanawiając się ile jeszcze ukrytych pomieszczeń kryje ten dom.
Kobiety weszły do środka. Pokój był niewielki, ale i przytulny. Była tam przepiękna biała toaletka, obok stał niewielki regał na książki, a na środku, obok ogromnego okna wychodzącego na wschód dało się dostrzec jednoosobowe łóżko. Na śnieżnobiałej idealnie ułożonej na łóżku pościeli Liby dostrzegła coś czarnego. Podeszła bliżej. Była to sukienka. I to nie byle jaka sukienka, ale najpiękniejsza jaką Liby kiedykolwiek widziała. Już sobie wyobrażała jak świetnie skrojona koronka leżałaby na jej jasnej skórze, kiedy odezwała się Narcyza.
- Tu będziesz mieszkać dopóki się nie za klimatyzujesz - powiedziała spokojnym, zimnym tonem. - Sukienkę założysz na przyjęcie. Mam nadzieję że dasz radę się przygotować tak żeby zdążyć na przyjęcie, które rozpocznie się za dwie godziny...
- Ja... Ona jest dla mnie? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak. Draco ją dla ciebie wybrał. Mówiłam mu że czarny na przyjęcie zaręczynowe to niezbyt dobry pomysł, ale on stwierdził że do ciebie pasuje, a że Lucjusz go poparł więc zostałam przegłosowana. Oczywiście jak ci się nie podoba to możesz założyć jakąś swoją...
- Nie, nie... Jest przepiękna - odparła Liby z błyszczącymi oczami.
- To świetnie - stwierdziła drętwo Pani Malfoy. - Powinnam cię jeszcze zapoznać z zasadami panującymi w tym domu.
Liby spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Na co dzień rób sobie co chcesz, ale na przyjęciach masz być spokojna, dostojna i elegancka. Po prostu nie przynieś nam wstydu - kontynuowała kobieta. - A i jeszcze jedna zasada. Niech zobaczę że się chociaż uśmiechniesz do mojego męża, a gwarantuję ci że długo nie pożyjesz... - syknęła na odchodne po czym wyszła.
Dziewczyna stała jeszcze chwilę zdziwiona i patrzyła na drzwi za którymi zniknęła jej przyszła teściowa.
Dziwny dom... Naprawdę dziwny dom i dziwna rodzina w nim mieszka - pomyślała, bo kto to widział żeby jakaś kobieta obawiała się że jej mąż zdradzi ją z jej przyszłą synową? To niedorzeczne. Takie rzeczy jeśli już się dzieją to to jest zaskoczenie dla wszystkich.


*****

Liby stała przed lustrem. Umalowana już odpowiednio i ubrana w tą cudowną sukienkę. Wyglądała jak lepsza wersja jej samej. Usta miała pomalowana krwisto-czerwoną szminką, oczy natomiast podkreślone tuszem i czarną kredką. Czarna koronka dobrze dopasowana do jej figury prezentowała się doprawdy zjawiskowo, a w przepięknych czarnych szpilkach, które znalazła koło łóżka czuła się jeszcze bardziej kobieco i pewniej siebie.
- Muszę przyznać że nie wiedziałem że efekt będzie aż tak fantastyczny.
Liby odwróciła się żeby zobaczyć skąd pochodzi głos. W drzwiach, oparty o framugę stał jej narzeczony. Ubrany w w przepiękny czarny garnitur. Bez krawata, ze śnieżno-białą koszulą rozpiętą na kilka pierwszych guzików, co dodawało mu jeszcze więcej uroku i idealnie komponowało się z łobuzerskim uśmieszkiem, który igrał na jego ustach.
Mężczyzna podszedł do niej i ujął jej lewą dłoń cały czas patrząc jej się w oczy. Liby wyraźnie widziała iskierki w jego zimnych, szarych tęczówkach. Gdyby nie to że przyprowadził ją tu jego ojciec i wychodzili za siebie tylko i wyłącznie ze względu na obustronną korzyść mogłaby pomyśleć że Draco się w niej zakochał.
Malfoy wyciągną z kieszeni niewielkie, granatowe pudełeczko, otworzył je i wyciągnął, niewielki pierścionek z białego złota ozdobiony brylantem. Na kamieniu widniała zrobiona również z białego złota ozdobna litera "M". Liby wiedziała że to nie jest byle jaki pierścionek, ale pierścionek zaręczynowy. Rodowy pierścionek zaręczynowy.
Draco nałożył go powoli na serdeczny palec dziewczyny. Liby poczuła jak przez jej dłoń przepływa ciepła iskra. Gdy spojrzała po raz kolejny na pierścionek tam gdzie była gładka obrączka był wygrawerowany napis "Liby Malfoy".
Dziewczyna dopiero po chwili przypomniała sobie że musi przecież oddychać i wzięła głęboki oddech spoglądając znowu w szare oczy swojego narzeczonego.
- Nie mogłem cie przecież puścić bez pierścionka zaręczynowego.... Kochanie - powiedział półszeptem, a ostatnie słowo zdawało mu się dawać ogromną satysfakcję i szczęście.
- Dziękuję... Jest przepiękny. I on i ta sukienka... Nie rozpieszczaj mnie tak, bo się jeszcze przyzwyczaję - odparła Liby z uśmiechem gdy wreszcie przypomniała sobie jak się mówi.
Draco roześmiał się szczerze.
- To bardzo dobrze... Bo to dopiero początek - odparł z nieodgadnionym uśmiechem. - Idziemy?
- Idziemy - odparła pewnie, wzięła go pod ramie i ruszyła razem z nim w stronę rozchodzących się po całym domu głosów przybywających gości. Jeszcze wtedy nie wiedziała że pójście tam było najgorszą rzeczą jaką mogła zrobić.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest rozdział. Chciałabym go zadedykować mojej kochanej Niniel, która to zmobilizowała mnie do napisania go. Mam nadzieję że jest w porządku. Przykro mi że musicie aż tyle czekać. Nie chciałam wam mówić, bo uważałam to za zbyteczne, ale macie prawo wiedzieć czemu musicie tak długo czekać. Może wtedy bardziej zrozumiecie. Choruję. Często ostatnimi czasy i to nie wygląda tak że jestem przeziębiona, słabo się czuję, ale mogę pisać, czytać, oglądać telewizję. Przesypiam całe dnie bo wszystko mnie boli i nie mogę się ruszać. Nie chodzę pawie do szkoły. Lekarze nie mają pojęcia co mi jest. Chodzę co chwila na różne badania i naprawdę czasem nie mam siły, ani czasu żeby napisać rozdział w terminie. Dziś na szczęście poczułam się lepiej, więc napisałam do was, ale nie oczekuję współczucia. Oczekuję zrozumienia, jednak jedynie z czasem na dodawanie rozdziału. Reszty możecie się czepiać. :)

Całuję
Wasza Melania